Karmienie piersią a żłobek




Jakiś czas temu na blogu Hafiji natknęłam się na wpis "Maluchowi w żłobie dano". Tekst odnosi się do krytycznej postawy pań pracujących w żłobkach i przedszkolach wobec dzieci karmionych piersią. Hafija przytacza przykłady pań namawiających do odstawienia ze względu na trudności w adaptacji dziecka itd. Trochę mnie ten tekst wystraszył, ale nie na tyle żeby odstawić dziecko z powodu zbliżającego się żłobka albo zdecydować się na zatrudnienie niani. I oto mamy taką oto sytuację:

Dziecko, 13 miesięcy. Karmione piersią na żądanie. Nie uznające butelki, nie znające smoczka, ziejące nienawiścią do spacerówki, usypiane przy piersi lub bujane na rękach, śpiące częściowo z rodzicami. I rozpoczynające żłobek. Hardkor? Otóż wcale nie! Oto nasza żłobkowa historia bez histerii.
 

      Wybór żłobka
W Rokietnicy sytuacja żłobkowa jest taka, jak każdy widzi. Wybór mamy, ale tylko między żłobkami prywatnymi lub oddziałami żłobkowymi przy prywatnych przedszkolach. My wybraliśmy się na rozmowę do poleconego nam żłobka już w styczniu – akurat zwolniło się miejsce od września, a my chcieliśmy mieć gwarancję, że nie zostaniemy na lodzie. Kryteria wyboru żłobka są różne – nam zależało na bezpieczeństwie i lokalizacji z dala od ruchliwej ulicy, ogrodzie z placem zabaw i … nastawieniu do kp. Od początku stawiałam na pełną jasność. Mam wrażenie, że po prostu dobrze trafiłam – w naszym żłobku wychodzi się z założenia, że im lepsza komunikacja między rodzicami i paniami, tym lepiej dla dziecka. Od początku panie chciały dowiedzieć się jak najwięcej, a ja nie zamierzałam niczego ukrywać – karmienie nie jest dla mnie czymś, czego bym się wstydziła. Pierwsza rozmowa wypadła ok, pani dyrektor była otwarta na różne możliwości usypiania czy uspokajania dziecka, na spokojną adaptację itd., ale to było dawno i wiele mogło się jeszcze zmienić…

      Okres przedżłobkowy
Zastanawiałam się, jak to będzie, kiedy już ten żłobek się zacznie. Chciałam powoli przyzwyczajać dziecko do innej pory drzemki, do samodzielnego zasypiania, a nawet podjęliśmy desperacką próbę odstawienia w nocy. Wszystko na nic, niereformowalne dziecko odmawiało współpracy. Trochę się martwiłam, ale uznałam, że „jakoś to będzie”.


          Adaptacja
W naszym przypadku termin adaptacji wypadł w sierpniu, czyli dość „gorącym” okresie w żłobkach – od września wiele dzieci idzie do przedszkola, więc pod koniec wakacji na ich miejsce przychodzą „świeżaki”. A im więcej nowych dzieci, tym większy rozgardiasz i mniej czasu dla konkretnego dziecka. Jeśli więc macie wybór, poślijcie dzieci w innym czasie – np. na wiosnę.
Jeśli chodzi o długość trwania adaptacji, nastawiłam się na 1-2 miesiące trudności. O okresie około 6 tygodni mówiła z resztą na swoim webinarium „Akcja Adaptacja” Agnieszka Stein. W realnym świecie było tak, że posłaliśmy Młodego do żłobka na dwa tygodnie przed moim rozpoczęciem pracy.

Jak dokładnie wyglądała adaptacja? Pierwsze 6 dni (poniedziałek-piątek plus kolejny poniedziałek) Młody chodził na 1-2 godziny dziennie, od rana, w czasie przywitania i zabaw na dworze. Pierwszego dnia cały czas byłam z nim, drugiego weszłam z nim i stałam na uboczu, trzeciego weszłam z nim, ale zostawiłam go i wyszłam poza żłobek. Tak było również w kolejnych dniach. W naszym żłobku panuje nieformalna zasada, że nie należy dopuszczać do histerycznego płaczu dziecka w czasie adaptacji – to znaczy, że mama musi być w pobliżu pod telefonem i w razie czego przyjść i utulić dziecko. Dla mnie to logiczne – nie ma sensu traumatyzować dziecka w pierwszych dniach żłobka, kiedy jeszcze nie zna pań na tyle, aby im zaufać i dać się utulić. Przez pierwszych sześć dni nie było problemu – dziecko rozglądało się za mamą, ale nie wołało mnie, a w razie wątpliwości szukało pań i domagało się wzięcia na ręce (tak jest do dziś). Wg Agnieszki Stein taka sytuacja dowodzi powodzenia adaptacji – nawet jeśli dziecko płacze, ale nie wyrywa się opiekunce, daje jej się przytulić i uspokoić, to jest to w porządku – oznacza to, że dziecko zaufało pani.

Usypianie
Siódmego dnia postanowiłam zostawić go na czas drzemki. Wcześniej omówiłyśmy z paniami kwestię spania – powiedziałam, że dziecko często zasypia przy piersi bądź jest noszone na ręku, nie potrafi „samodzielnie zasypiać” itd. Panie miały spróbować go uśpić, a w razie problemów dzwonić.  No i … zadzwoniły. Mały nijak nie chciał zasnąć, o położeniu się nie było mowy, na rękach się wyrywał. Przyjechałam po niego, ale następnego dnia znów podjęłyśmy próbę, tym razem zakończoną sukcesem. Moje nienawidzące wózka dziecko w mig usnęło bujane w głębokim wózku na dworze. W dalszym ciągu w ten sposób zasypia w żłobku, a przysypia od 40 minut do 2,5 godziny. Panie nie mają z tym problemu, jednak planujemy zmianę rytuału zasypiania na „bardziej samodzielny” –w końcu kiedyś wyrośnie z tej gondoli ;-) Jeśli chodzi o porę drzemki, to bywa różnie. Panie starają się, aby dzieci spały mniej więcej w tym samym czasie, nie ma jednak problemu jeśli któreś z dzieci jest senne wcześniej albo nie chce spać wcale.
Jedzenie
Początkowo najwięcej problemów przysporzyło nam właśnie jedzenie – dziecko konsekwentnie odmawiało spożycia czegokolwiek w żłobku – czy to przynoszonego przeze mnie jogurciku, czy to dań żłobkowych. W ostatnim tygodniu jednak nastąpiła zmiana i synek zaczął jeść – nie są to oczywiście wielkie ilości, jednak sam fakt jest już pocieszający i daje nadzieję na poprawę (najbardziej lubi podjadać kanapki swojej ulubionej pani). 
Ilość godzin 
Pomimo podpisania umowy na pełną opiekę (do 10 godzin dziennie), staramy się możliwie skrócić czas przebywania dziecka w żłobku. Wiem, że nie każdy ma taką możliwość, jednak w naszym przypadku udało się dostosować czas pracy tak, aby przyprowadzać dziecko ok. 8 i odbierać je ok. 14.  Pewnie będą zdarzać się dni, kiedy syn spędzi tam więcej czasu, jednak nie wyobrażam sobie pozostawienia w żłobku na 10 godzin dziecka w okresie adaptacji. Pamiętajmy, że pozostawienie go bez bliskich mu osób, w nowym, hałaśliwym otoczeniu, które rządzi się swoimi prawami jest dla niego ogromnym stresem. Postarajmy się zaangażować w odbieranie tatę, dziadków czy inne osoby – istnieje szansa, że dziecko łatwiej i szybciej zaadaptuje się, jeśli nie będzie miało poczucia porzucenia i osamotnienia.  
Co z tym cyckiem 
Jako że nasze dziecko nie uznaje butelki, od zawsze panowała zasada „Nie ma mamy, nie ma mleka”. Nie zostawiamy mleka w żłobku, bo i nie ma takiej potrzeby – młody spokojnie wytrzyma kilka godzin pijąc wodę i jedząc żłobkowe pokarmy. Zakładam po prostu, że jeśli nie je, to nie jest głodny. A jeśli jest głodny, to zje to co jest i nie będzie domagał się piersi. I tyle. Działa.
Inną kwestią jest „nadrabianie”, kiedy już mama jest dostępna. Do domu śmigamy na sygnale, a mama zrzuca bluzkę w locie ;-) 
Mamy mleko 
Dziecko w żłobku, a mleko z mamą w pracy. Co zrobić z niewypitym mlekiem? Ano nic. Przynajmniej w moim przypadku laktacja była już na tyle unormowana, że nie ma potrzeby odciągania nadmiaru pokarmu czy nawet korzystania z wkładek laktacyjnych. A jeśli mleka jest nadmiar – można spróbować ograniczyć laktację poprzez spożywanie naparu z szałwii, mięty czy robienie chłodnych okładów. Jeśli konieczne jest odciąganie – pamiętajcie, żeby robić to tylko i wyłącznie do uczucia ulgi!

Za nami udany początek, ale wiem, że przed nami pewnie jeszcze wiele ciężkich dni, choroby, trudne rozstania. Mam jednak nadzieję, że udana adaptacja zaprocentuje w przyszłości. Na razie mam poczucie, że wszystkim nam jest ok – i z karmieniem i ze żłobkiem. A to jest najważniejsze. 



Fot. Christoffer Horsfjord Nilsen


Komentarze

  1. Oj za jakiś czas i nas to czeka, więc uważnie przeczytałam Twoje doświadczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję ze dodałam otuchy i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. życzę powodzenia w adaptacji, zapowiada się ez większych sensacji)

    OdpowiedzUsuń
  4. oj mój maluch idzie do żłobka od wrzesnia. Będzie mial roczek. Już się stresuje ale mnie uspokoilas troche:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taki zlobek straszny!teraz po raz pierwszy dziecko poważniej zachorowalo,dotąd tylko katarek i jedna lekka infekcja, zasypia i śpi na lezaczku,je jak odkurzacz,a co najważniejsze z radością idzie do żłobka i niechetnie z niego wychodzi ;-) i nadal jest kp :-) będzie dobrze!

      Usuń
  5. Dzięki za ten wpis. Mój roczny książę, też cyckowy, antysmoczkowy, antybutelkowy, antywózkowy, idzie z tydzień do żłobka. Boję się o zasypianie, ale dodałaś mi otuchy. Na adaptację przeznaczam 4 tygodnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze! mój właśnie zaczął kolejny rok i nie żałuję decyzji.

      Usuń
  6. Co to za żłobek?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty